Kiedyś nie do pomyślenia był fakt, że mniejsze pieniądze niż za pokój w pensjonacie w Mielnie, wydamy na apartament w wieżowcu z basenem przy morzu w Hiszpanii. Dziś to możliwe i prostsze niż myślicie. Dzięki takim portalom jak Airbnb czy Booking możemy wynająć całe domy, apartamenty, jaskinię, igloo czy domek z jaccuzy na tarasie w Szwajcarskich Alpach. I to często za niewielkie pieniądze.
Naszym celem na ostatnie wakacje była objazdówka po południowej Hiszpanii. Wszystko zaczęło się od spontanicznego szukania tanich aut i okazało się, że wynajem samochodu na początku września kosztował 15 zł za dzień! Dosłownie. Powiedziałam w tym momencie: Tomek lecimy! I tego samego wieczoru mieliśmy wynajęty samochód i kupione bilety lotnicze do Malagi. Wszystkie noclegi postanowiliśmy zarezerwować na portalu Airbnb, który od tego wypadu pokochałam całym sercem. Ale po kolei.
Caminito del Rey
Pierwszy dzień postanowiliśmy spędzić aktywnie i zaraz po odebraniu samochodu z lotniskowego parkingu ruszyliśmy w stronę tzw. ścieżki królów: Caminito del Rey. Jest to szlak pieszy ciągnący się wzdłuż stromych ścian wapiennego wąwozu w parku narodowym kolo miejscowości El Chorro 60 km od Malagi.
W 2000 roku szlak zamknięto ze względu na jego niebezpieczeństwo i dużą śmiertelność. Otwarto go ponownie po renowacji w 2015 roku. Pod nowymi ścieżkami można zobaczyć jeszcze pierwotny, stary szlak, który były dosłownie wąską, sypiącą się betonową ścieżką bez barierek na zboczu gór. Muszę przyznać ze widok przyprawia o dreszcze.
Sama trasa jest piękna, prosta, przystosowana dla każdego. Teraz to raczej trasa widokowa, która można przejść nawet w sandałach, niż szlak górski, ale dla tych widoków warto ją pokonać. Bilety można bez problemu kupić na miejscu. Zaraz obok Caminito znajduje się również piękne jezioro, które urzeka swoją barwą i czystością. Tomek nie mógł się oprzeć temu, żeby wykąpać się w nim po długim spacerze.
Basen, góry i drinki z kokosa
Tego samego dnia pojechaliśmy do miejscowości Jimera de Libar gdzie wynajmowaliśmy nasz pierwszy piękny, trzypiętrowy dom z tarasem z widokiem na góry i basenem. Link do miejsca znajdziecie TUTAJ.
Śniadanie na tarasie przy wschodzie słońca, nieziemskim widoku na góry i ciszy która przerywały jedynie odgłosy natury było niesamowite!
Jjmera to właściwie mała wioseczka, w której znajdują się może dwie restauracje i jeden pub, ale nam nie było nic więcej do szczęścia potrzebne.
Mieliśmy zapasy jedzenia, piękny basen, drinki w kokosie, wielki dom i siebie.
Kokos został zakupiony w pakiecie z Malibu i do dziś jest jednym z moich ulubionych zakupów życia 😉
No to w drogę!
Andaluzja to piękne górskie tereny i malownicze miasteczka. My pojechaliśmy na małą przejażdżkę po parku narodowym. Wąskie, kręte ścieżki górskie oprowadziły nas między innymi do popularnej Rondy oraz miasteczka pod skałą czyli Setenil de las Bodegas.
Ronda
Setenil de las Bodegas
I trochę zdjęć z trasy 😉
Sewilla – miasto ognistego flamenco
Sewilla zachwyca na pewno pod względem architektury, ale jest to już mocno turystyczne miasto więc w sezonie nie ominą nas tłumy turystów. Oczywiście jest to miasto flamenco, niezwykłego tańca emocji, który ma za zadanie wywołać dreszcze, skrajne emocje, więc nie mogliśmy się oprzeć pokusie zobaczenia występu na żywo. Słyszałam, że występy darmowe i płatne różnią się od siebie, jednak my zdążyliśmy zobaczyć jedynie występ darmowy w mniej turystycznej knajpie o nazwie La Carboneria. Tuż po nim wybraliśmy się na spacer o zmroku i kolację z typowymi hiszpańskimi tapasami.
Kadyks- perła zachodniego wybrzeża
Kadyks to, mam wrażenie, typowa miejscowość wakacyjna dla Hiszpanów. To miasto podzielone na dwie części: starszą i nowszą. Starsza to oczywiście ta bardziej turystyczna. Plaże Kadyksu w porównaniu do plaż na południu są bardzo ładne i czyste. Miasto ma piękną starówkę, fantastyczne knajpki i fajny klimat. My zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie, mam wrażenie, głównie mieszkali backpackersi, młodzi, podróżujący ludzie. Była wspólna część jadalna, fajny taras na dachu i kilka osobnych pokoi dla gości. Gospodarzami byli również bardzo sympatyczni młodzi Hiszpanie. Miejsce było bardzo przyjazne, o świetnym klimacie, ale o warunkach bardziej studenckich niż hotelowych. Link do miejsca znajdziecie TUTAJ.
W Kadyksie jedliśmy zawsze w tej samej knajpie – Cafe Bar Malagueno, która zauroczyła nas przepysznym jedzeniem, obsługą i stosunkowo niskimi cenami.
Wisienka na torcie
Ostatni przystanek Costa del Sol (południowe wybrzeże) czyli turystyczna dzielnica Andaluzji. My docelowo jechaliśmy na obrzeża miejscowości Marbella. Zanim jednak tam dotarliśmy, wstąpiliśmy do centrum Marbelli. Muszę przyznać, że mnie to miejsce przytłoczyło. Całe Costa del Sol to tak naprawdę wille i hotele położone koło morza a za nimi… puste pola. Plaże są brudne, można jedynie wypoczywać na płatnych leżakach. Miasta są zatłoczone, pełne straganów, knajp. Dla mnie zbyt przytłaczająco i zbyt turystycznie. Na pewno jednak miejscowości te są ciekawe dla tych, którzy lubią imprezować, bo nocą oferują dużo fajnych rozrywek.
Nasz nocleg był położony w dzielnicy willi i wieżowców na obrzeżach Marbelli. Mi zaparło dech kiedy zobaczyłam gdzie będziemy mieszkać. Czułam się jak bohaterka Mody na Sukces i Beverly Hills 90210 jednocześnie. Wieżowce w naszej okolicy to głównie apartamenty kupowane przez bogatych Niemców i Hiszpanów. Nasz apartament znajdował się na 7 piętrze. Był piękny, czysty, a my zostaliśmy dopieszczeni w każdym szczególe.
Największe wrażenie zrobił na mnie jednak taras oraz widok z niego. Rozpościerał się przed nami widok na morze i góry jednocześnie, zachód słońca był w tym miejscu nieziemski. Czułam się jak w raju. Do tego na zewnątrz piękny basen z leżakami, z którego właściwie nikt poza nami nie korzystał. Obok był bar i zielone tereny. Link do miejsca: TUTAJ.
Jeżeli nie macie jeszcze konta na Airbnb, jeśli zalogujecie się przez TEN LINK, dostaniecie 100 zł na swoją pierwszą podróż.
Trasa jaką zrobiliśmy autem to około 700 km. Malaga była punktem początkowym, jak i końcowym. Samą Malagę zwiedzaliśmy ostatniego dnia. Miasto również turystyczne, ale z bogatym zapleczem restauracji, barów, tak więc polecałabym również dla tych, którzy lubią poimprezować. Starówka jest również bardzo piękna z zamku w Maladze rozpościera się piękny widok na całe miasto.
Kulinarnie rozpieszczaliśmy się w Maladze Churrosami, Paellą i Aperolem, mniam.
***