Czeskie Morawy to przede wszystkim wino, winnice, niekończące się pola winogron a nawet… mikropaństwo w państwie czyli prawdziwa, odrębna republika, która została założona przez miłośników wina! To jednak również piękne miasteczka, zachwycające zamki, świetne trasy rowerowe i okazja do poznania Czech z nieco innej strony. Jeśli lubicie włoskie dolce vita, wybierzcie się na Morawy – tam znajdziecie prawdziwe czeskie odzwierciedlenie Toskanii.
Brno – idealne miasto wypadowe
Czeskie Morawy znajdują się we wschodniej części Czech. Ich stolicą jest Brno . To właśnie na Morawach znajduje się najwięcej czeskich zabytków wpisanych na listę UNESCO. Brno jest idealną bazą wypadową do zobaczenia Moraw. Także jeśli chcecie zwiedzać ten rejon, tak jak zrobiliśmy to my, pociągami České dráhy.
Mimo, że Brno jest jednym z największych miast Czech, jest niezwykle klimatyczne. To miasto pełne energii, tętniące życiem niemal przez całą dobę. Głównie dzięki temu, że jest tutaj wiele uniwersytetów, a co za tym idzie, również studentów.
Będąc na starówce można podziwiać architekturę pięknych kamieniczek, a także raczyć się czeskimi smakołykami w uroczych knajpkach i barach. Nie brakuje tu zakamarków i majestatycznych zabytkowych konstrukcji i pomników. Mimo wszystko, łatwo poczuć się tutaj naprawdę swojsko i przyjemnie. To jedno z tych miast, w którym chce się zgubić i poznawać historię każdego zakątka.
Jedną z głównych atrakcji starówki jest późnogotycki kościół Św. Jakuba wraz z drugą co do wielkości kostnicą (ossuarium) w Europie (zaraz po paryskich katakumbach). Niewystarczająca przestrzeń na miejskim cmentarzu spowodowała, że szczątki ludzi po około 10 latach od pochówku wyjmowano z grobu i składowano w podziemiach.
Szacuje się, że liczba pochowanych tu ludzi sięga około 50 tysięcy i są to głównie ofiary średniowiecznej epidemii cholery i dżumy a także wojny 30-letniej i szwedzkiego oblężenia. Co ciekawe wnętrza ossuarium zostały odkryte dopiero w 2001 roku.
Interesującym elementem starówki jest również kontrowersyjny zegar słoneczny w kształcie pocisku(choć można mieć również inne skojarzenia), który jest symbolem obrony miasta przed Szwedami.
Co ciekawe, nie odczytamy z niego godziny, wybija nie o 12 a o 11 i każdego dnia właśnie o tej porze z jednej z jego czterech otworów wylatuje szklana kulka. To dlatego codziennie, właśnie o 11 gromadzi się wokół niego grupka osób, która ma nadzieję, że to właśnie oni będą mieli szczęście.
Ciekawostka: wyczytałam ją dopiero po powrocie, ale w Brnie można odwiedzić (ba! nawet spędzić tam noc) schron przeciwatomowy 10-Z. Jest dostępny dla turystów od 2016 roku. W czasie wojny został zaprojektowany w taki sposób, by pomieścić 500 najważniejszych osób w mieście i zapewnić im dostęp do tlenu na cały miesiąc. Podobno atmosfera w tym miejscu robi niezwykłe wrażenie, zwłaszcza, że otwarty jest tutaj również hostel. Dla fanów takich klimatów na pewno noc spędzona w tym hostelu byłaby niezłą gratką.
Domki hobbitów – czyli Vrbice i winne piwnice
Jeśli lubicie Władcę Pierścieni, wcale nie musicie jechać do Nowej Zelandii żeby poczuć się jak na planie filmowym. Domki rodem z filmu znajdziecie bowiem w małej wiosce Vrbice. Owe domki to tak naprawdę winne piwniczki zbudowane w stylu gotyckim.
Żeby dojść do Vrbic udaliśmy się pociągiem do Boretic skąd 40 minut maszerowaliśmy w górę żeby dotrzeć do celu. Vrbice położone są na wzgórzu dzięki czemu rozpościera się z nich przepiękny widok na niekończące się pola winorośli. To raj dla miłośników wina.
My niestety nie mieliśmy możliwości odwiedzić żadnej z piwniczek, prawdopodobnie przez to, że podróżowaliśmy w pandemii. Mamy jednak po co wracać, zwłaszcza, że to między innymi we Vrbicach odbywa się słynny Festiwal Otwartych Piwniczek!
Festiwal otwartych piwniczek – czyli dlaczego warto jechać na Morawy w listopadzie
Późna jesień nie jest oczywistym czasem do planowania wyjazdu. Jednak nie w przypadku Moraw! To wręcz idealny okres, żeby odwiedzić Czeską Toskanię. Właśnie wtedy odbywa się bowiem Festiwal Otwartych Piwniczek, gdzie wszystkie ziemianki z winami otwierają się dla gości, częstując ich swoimi wyrobami. Wszystko to w otoczeniu pięknej, jesiennej scenerii. Oczywiście warto na nocleg wybrać dobry punkt wypadowy, skąd można zrobić sobie „winną pieszą pielgrzymkę”.
Podobno co roku festiwal odbywa się w różnych regionach Moraw, ale cel wystawców jest jeden: wypromować swoje młode wina – owoc całorocznej pracy.
Po zakupie biletu otrzymuje się festiwalowy kieliszek na sznurku do degustacji i można z nim przez cały dzień kosztować win z miejsc biorących udział w festiwalu. Między miejscowościami kursują również specjalne autobusy, którymi można jeździć w ramach festiwalowego biletu.
Republika Kravi Hora w Botericach – założona i zamieszkała przez miłośników wina!
To miejsce nas zachwyciło i nieźle zaskoczyło. Wyobraźcie sobie, że Svobodná spolková republika Kraví hora to prawdziwa autonomiczna Republika. Podobno pomysł założenia państwa powstał już w latach 80., ale ostatecznie udało się to zrobić w 2000 roku.
I tak we wsi Boretice powstało mikropaństwo łączące wszystkich miłośników wina, zarówno producentów jak i smakoszy.
Republika ma swojego prezydenta, ministrów, a nawet ambasady! To wszystko na na prawdę niewielkim terenie. Jest to jedno z tych miejsc, które jest tak dziwne i oryginalne, a zarazem tak fascynujące i pozytywne, że zapamięta się je do końca życia.
Urzekające zamki i piękne miasteczka Moraw – Lednice i Mikulov
Czeskie Morawy zachwyciły nas również pięknymi zamkami i bardzo urokliwymi miasteczkami. Jedną z nich był zamek w Lednicach. Podobno była to jedna z ulubionych letnich rezydencji Liechtensteinów. Największe wrażenie robi jego pieczołowicie wykonana, przepiękna fasada z licznymi balkonami, wyrzeźbieniami i wieżyczkami.
Teren dookoła Pałacu to piękne tereny zielone, jezioro i ogrody, na których zwiedzanie również warto przeznaczyć nieco czasu.
W godzinach popołudniowych, gdy słońce powoli zachodzi, pałac funduje nam piękną grę światła i cieni.
Kolejnym urzekającym miasteczkiem, które niewątpliwie warto zobaczyć jest Mikulov. Nad miastem otoczonym trzema wzgórzami wznosi się barokowy zamek.
Jeden z pagórków widocznych ze starówki to tzw. Święty Pagórek (Svatý kopeček). Na samej górze znajdują się cztery barokowe kapliczki, które nie rzadko są celem lokalnych pielgrzymek.
Wrażenie robi również sama starówka, tereny wokół zamku razem z ogrodami i piękne widoki roztaczające się dookoła. Mogłabym przyrównać Mikulov do polskiego Kazimierza Dolnego. Klimatem są mocno porównywalne. Jest tu pięknie, klimatycznie i czarująco. Jest tutaj również mnóstwo restauracji i knajpek.
Czego nie udało nam się zobaczyć na Morawach?
Niestety nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkich miejsc, które były na naszej liście. Miejsca, na które zabrakło czasu to przede wszystkim Hluboká nad Vltavou i majestatyczny neogotycki pałac rodem z Disneya, który ma niezwykły bajkowy kształt. Koniecznie sprawdźcie to miejsce!
Drugim miejscem jest Znojmo, które wielu uznaje za najpiękniejsze miasteczko Moraw Południowych. Podróżowaliśmy pociągiem, więc nie zawsze dało się to wszystko połączyć. Ciekawym miejscem, o którym również czytałam jest artystyczna piwnica, czyli Malowana piwniczka w Šatovie.
Nie dane nam było również zobaczyć i doświadczyć klimatu otwartych winnic, przez to, że podróżowaliśmy w okresie pandemii. Czujemy pewien niedosyt, ale dzięki temu mamy powód by wrócić w ten piękny region. Przede wszystkim na Festiwal Otwartych Piwniczek!
Tak więc komu poleciłabym Czeskie Morawy? Przede wszystkim miłośnikom wina, wspaniałych zamków, urokliwych i ciekawych miasteczek, szeroko pojętego slow-life, ale także rowerzystom, bo znajdziecie tu również świetne trasy rowerowe. Kogo przekonałam? 🙂