Długo nic tu się nie działo. Dla mnie, muszę przyznać, był to rok pełen wyzwań. Postanowiłam się przebranżowić, musiałam się sporo nauczyć i postawić wszystko na jedną kartę, ale dzięki temu od 5 miesięcy pracuję w nowym zawodzie.
Nie obyło się też bez wątpliwości, czy sobie poradzę i czy to dobry kierunek. Oprócz tych zawodowych kwestii są też pewne rzeczy, które zrozumiałam w minionym roku, których się nauczyłam, a także takie, z których zdaję sobie sprawę, które powoli we mnie kiełkują, ale jeszcze nie do końca umiem je wprowadzić w życie.
Zrozumiałam, że naprawdę szkoda czasu na narzekanie
W życiu bywa różnie, jasne, często nie wiem co robić, jak robić, w którą stronę iść, ale zrozumiałam, że narzekając usprawiedliwiam tylko swoją niemoc, lenistwo i niepewność, a dodatkowo umacniam w sobie te negatywne stany i odczucia. A to mnie do niczego kompletnie nie prowadzi.
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie i mogę albo spędzić je na trwaniu w pozornie bezpiecznej niemocy i stać w miejscu, albo odważyć się i iść, choćby w nieznaną stronę.
Uważam, że dłuższe stanie w miejscu tak na prawdę sprawia, że się cofamy, może powodować, że nasze życie w końcu stanie się dla nas przeciętne i monotonne, zatracimy tę iskierkę zapalną i choć z pozoru wszystko będzie w porządku to w środku będziemy czuli pustkę. Tylko działanie może coś zmienić. Działanie nadaje rytm, napędza, rozpędza. Zawsze mam wybór. A czas leci. Warto go wykorzystać dobrze.
Przekonałam się, że muszę stawiać cele
Jeśli mam jasny cel i naprawę czegoś chcę, cały świat będzie temu sprzyjał. Jeśli nie jestem pewna albo rozmieniam się na drobne, jest to niestety dużo cięższe. Ale te cele to nie tylko zdania spisane na kartce. W życiu robiłam już setki planów, rozpisek za i przeciw, list celów życiowych, ale nic się nie zmieniało jeśli nie podjęłam w środku tej wewnętrznej decyzji, że czegoś na prawdę chcę, a nie powinnam, czy wypadałoby. W moim przypadku chodzi o wewnętrzną decyzję.
Taka decyzja to zazwyczaj błysk, po prostu nagle czuję się na coś gotowa.
Wtedy zawsze mam siłę i determinację żeby to osiągnąć i co najważniejsze, jeśli poczuję ten błysk, nie muszę już codziennie ze sobą walczyć, czy chce mi się coś robić, czy nie, bo wysiłku włożonego w realizację celu nie traktuję jako „poświęcenie”, ale jako coś naturalnego, sprawiającego satysfakcję, choć nie mówię, że lekkiego czy prostego.
Czasami ta decyzja to po prostu decyzja żeby ruszyć, nawet jeśli nie do końca wiem w którym kierunku, nawet jeśli mam wątpliwości. Warto ruszyć, bo jedno jest pewne, że stojąc w miejscu nic się nie wydarzy. A idąc zawsze można być otwartym na to, co życie przyniesie nam po drodze. Nigdy nie wiadomo kogo się spotka, czego po drodze nauczy, jaką szansę się dostanie.
Nie mogę traktować krytyki jak osobistej porażki
I to jest własnie coś co czasami potwornie mnie stopuje. Często biorę do siebie każde wypowiedziane nawet w eter zdanie, rozkminiam i analizuję czy może zrobiłam coś nie tak. Ależ to jest męczące! Prawda jest taka, że to tylko w naszych głowach odbywają się scenariusze, gdzie ludzie non stop o nas myślą i mówią, w rzeczywistości oni są zajęci zupełnie innymi rzeczami.
Muszę w końcu zrozumieć ze nie wszyscy musza mnie lubić i nie we wszystkim muszę być zawsze idealna. Wyluzować. Pisanie też jest jedną z rzeczy, którą przestałam robić w obawie przed krytyką. Nie tylko czyjąś, ale też swoją własną. Bałam się, że coś, co napiszę dziś, za parę lat będzie wydawało mi się głupie. Ale zrozumiałam, że my, ludzie, ciągle się zmieniamy.
Nasze poglądy się zmieniają, to jak postrzegamy siebie i świat też się zmienia. A gdyby tak nie było to znaczyłoby, że w ogóle się nie rozwijamy.
Ostatnio obchodziłam 30. urodziny, jedne z życzeń, które zapadły mi w sercu brzmiały: teraz już będzie z górki, wszystko już wiesz, wszystko już znasz, już nie interesuje Cię to, co powiedzą o Tobie inni tylko cieszysz się życiem na maksa!
I wiecie co, trochę tak jest, że z wiekiem chyba dochodzi do mnie, że rzeczy którymi się przejmowałam i nadal czasem przejmuje, nie mają żadnego znaczenia, a jedynie obniżają moją energię, sprawiają że źle się czuję i mam gorsze zdrowie. Zrozumiałam, że muszę przestać przejmować się pierdołami i odpuścić sobie.
Ostatnio po sieci krążył filmik Be a lady, jeśli ktoś jeszcze go nie widział to jest to jedna z rzeczy, którą trzeba zobaczyć. I wiecie co? Doszło do mnie, że nie tylko bycie kobietą to stek wzajemnie wykluczających się oczekiwań, którym nigdy nikt nie jest w stanie sprostać, ale tak jest też we wszystkich innych dziedzinach życia.
Więc skoro każdy człowiek ma wobec nas inne oczekiwania i tak czy siak im nie sprostamy, to może po prostu róbmy to, czego my chcemy i bądźmy sobą.
Warto patrzeć na życie z lekkością
Być wdzięcznym za każdy dzień, nie dawać wplątywać się w niepotrzebne umysłowe szarpaniny, kochać ludzi dookoła siebie bo to ich wybór ze są przy nas, to sprawia że o wiele lepiej się nam żyje. Zrozumiałam że te całe życiowe dramy są mi po prostu niepotrzebne i one wcale nie są częścią życia tylko nam tak zostało to wmówione.
Wszystko jest kwestią perspektywy i warto się zastanowić czy to, co teraz czuję, jest mi do czegoś potrzebne, a czy czasami tylko mnie nie osłabia i nie nakręca negatywnie. A zaoszczędzoną energie można wtedy poświecić na działanie, na pielęgnowanie radości, bo przecież po to jest życie, żeby się nim cieszyć, patrzeć trochę z przymrużeniem oka. W końcu i tak wszyscy umrzemy 🙂
Ważne, choć zarazem trochę ciężkie, jest też dla mnie zrozumienie, że każdy ma prawo żyć jak chce, a ja nie mogę nikomu nic narzucać, nikogo na siłę zmienić. Mogę jedynie sama być przykładem zmiany jaka chcę ujrzeć w innych.
To co myślę o świecie, o sobie i o moich możliwościach to mój wybór
Nie ważne jest w jakiej jestem sytuacji, ważne jest co o niej myślę, co myślę o tym do czego jestem zdolna, a właściwie co CZUJĘ. Bo to mój wewnętrzny STAN kieruje moim działaniem. To nie same myśli powodują działanie. To energia jaką im nadajemy, daje im moc. Jeśli jestem pewna swoich umiejętności, wszystko mi się udaje, a kiedy wątpię, leży wszystko. I to wcale nie jest kwestia tego, że w jednej sytuacji na prawdę umiem więcej a w drugiej mniej.
Możemy zadecydować jaką rolę i postawę przyjmujemy w życiu, a kiedy to poczujemy, dostrzeżemy do czego jesteśmy zdolni, a o czym nie mieliśmy pojęcia, bo blokowały nas jakieś przekonania, powinności, czy poprzednie doświadczenia.
I co ciekawe, jaką energią emanujemy, takimi widzą nas nie tylko inni, ale i my sami siebie. Ale to musi płynąć z naszego wnętrza, pewności, nie da się tego oszukać. To wspaniałe, bo możemy wręcz kształtować swoje życie, lepić je jak z plasteliny, jeśli tylko odpuścimy te narzucone i wpojone nam role.
Staram się robić wszystko żeby to stan spokoju był w moim życiu dominujący, bo dużo łatwiej jest z ugruntowanym stanem spokoju przeciwdziałać nagłemu stanowi niemocy czy strachowi, niż będąc ciągle w stanie niemocy, zatrzymać na stałe chwilowy stan harmonii.
Tylko spokój mnie uratuje
Czyli muszę zwrócić się do siebie. Często słyszę w głowie gonitwę myśli, albo czuję napięcie w ciele, które zauważam dopiero jeśli świadomie się rozluźnię. Dopiero kiedy odnajdę i odczuję w sobie stan harmonii i ciszy, kiedy dam dojść do głosu nie myślom, nie emocjom, a świadomości, czystemu stanowi „jestem”, przychodzą do mnie prawdziwe odpowiedzi, te nie podyktowane strachem, oczekiwaniami, natłokiem myśli czy niepewnością. To jest jak powrót do siebie. Warto odcinać się od bodźców, medytować, szukać tego stanu żeby usłyszeć siebie, bo tylko będąc tu i teraz mamy prawdziwy obraz rzeczywistości.
To piękne uczucie. W tym stanie czuję, że poradzę sobie z każdą przeciwnością, bo się jej nie boję, a patrzę na nie z dystansem, z miłością i szukam dobrego rozwiązania.
Marzenia są nic nie warte jeśli nie działam
Marzenia nie spadają z nieba. To nie jest coś co się spełni, ale coś co MY musimy spełniać. Mogę siedzieć i rozmyślać jak chciałabym to czy tamto, ale jeśli nie podejmuję działania, jeśli nie podejmę wysiłku, żadnego kroku w tę stronę, to nic się nie wydarzy. Wierzę, że naprawdę można być kim się chce, ale jeśli włoży się w to odpowiednia ilość samozaparcia, dyscypliny i odwagi i robi się to będąc uczciwym wobec siebie.
Jeśli chce się poznać fajnego faceta albo fajna kobietę to nie czeka się w domu przed telewizorem, ale podejmuje chociażby wysiłek żeby wyjść na miasto, na spacer, czy do teatru. Tak samo jest ze wszystkim innym. Trzeba działać. Ktoś powiedział: jeśli nie będziemy spełniać swoich marzeń, to będziemy tylko narzędziem do spełniania marzeń innych.
Mam szczęście
Praktykowanie wdzięczności to coś o czym na pewno każdy z Was słyszał. Ale moim zdaniem, wdzięczność, jak wiele innych uczuć, to coś czego nie da się opisać słowami, to trzeba po prostu prawdziwie poczuć, wtedy zrozumie się czym to jest.
Ostatnio udaje mi się odczuwać to dużo częściej. Po zwichnięciu stopy, poczułam, że mam ogromne szczęście, że mam ręce i nogi, bo dzięki temu mogę wszędzie iść i wszystko zrobić. W trakcie zimnych wieczorów doceniałam, że mam dach nad głową i wygodne ciepłe łóżko. Doceniam, że mam co jeść i żyję w kraju, który mogę jeszcze nazwać wolnym.
Odczucie tego daje mi ogromną radość i dzięki temu jeszcze bardziej przestaję przejmować się nieistotnymi rzeczami. A chcę kreować swoje życie w radości. Chcę odczuwać spokój i harmonię w sobie. Taką prawdziwą. Więcej czuć, niż myśleć. Usłyszeć swoją intuicję. Być dla siebie dobra. Dbać o swoje ciało i duszę. Żyć w radości. Rozwijać się. Stawiać na jakość, a nie na ilość. Nie skupiać się na zmarnowanym czasie a na przyszłości, zacząć wyciskać jak najwięcej z każdego dnia. Mieć odwagę działać. Tylko tyle i aż tyle.