W tym roku urodziny spędziłam wyjątkowo. Piękne miejsce, dużo słońca, pyszne jedzenie i ukochany mężczyzna. Tomek co roku lata do Barcelony służbowo na największe na świecie targi technologiczne Mobile World Congress. Postanowiliśmy wykorzystać tę okazję i świętować moje urodziny razem właśnie w Hiszpanii. Przedłużony weekend w Barcelonie okazał się świetnym pomysłem i prezentem.
Loty i transfer do miasta
Zacznę od praktycznej, ważnej rzeczy. Samoloty lecące do Barcelony lądują najczęściej na lotnisku El Prat. Tanie linie, jak Wizzair czy Ryanair, zazwyczaj zatrzymują się na terminalu T2, choć hiszpańska linia Vueling, którą podróżowaliśmy, wysadziła nas na T1 (uwaga – Vueling nie ma odprawy online na lotnisku w Warszawie, więc trzeba to zrobić „w okienku”).
Jak dostać się z lotniska do centrum Barcelony?
Ja zdecydowanie rekomenduję zakup biletu T10 czyli 10-przejazdowego biletu za 10,20 euro. Jednorazowe bilety są drogie, a biletów np. 3-dniowych moim zdaniem nie opłaca się kupować, bo Barcelona jest miastem tak urokliwym, że można bez problemu w większości poruszać się pieszo. Jednak biletu T10 nie kupimy na terminalu T1 i zostaniemy w informacji poinformowani, że najpierw musimy kupić bilet za 4,60 euro żeby dojechać metrem do centrum i dopiero tam możemy zakupić T10. Nic bardziej mylnego. Pomiędzy terminalem T1 a T2 kursuje bezpłatny zielony autobus. Wsiadamy do niego i jedziemy na terminal T2, który znajduje się obok stacji kolejowej, na którą przejdziemy kładką i możemy już bez problemu w automacie kupić bilet T10. Pociąg R2 Nord dowiezie nas bezpośrednio do miasta. Odjeżdża co około pół godziny.
Hiszpańska uczta dla podniebienia
Jedzenie – mój ulubiony temat. Tutaj oczywiście królują hiszpańskie tapasy. W mieście znajduje się mnóstwo tapas barów, w których serwowane są małe tapasiki i do tego zazwyczaj proponowany jest kieliszek wina lub sangrii.
Barcelona to oczywiście również idealne miejsce na delektowanie się owocami morza. Ja uwielbiam najbardziej małe kałamarniczki, ośmiornicę i krewetki w sosie z masła i czosnku. A do tego moje ukochane patatas bravas, a więc zapiekane ziemniaki z charakterystycznym sosem o majonezowej konsystencji. Niby prosta rzecz, a jak cieszy!
Ze słodkości warto spróbować churros z gorącą czekoladą, ale w menu znajdziecie wiele innych hiszpańskich deserów, jeden lepszy od drugiego ? Oczywiście nie brakuje też klasyków, jak creme brulee, tiramisu itp.
Najpopularniejszym miejscem z jedzeniem, które warto odwiedzić chociażby dlatego, że to nie tylko uczta dla podniebienia, ale też dla innych zmysłów jest La Boqueria. To market w centrum miasta, na którym każde stoisko wygląda jak dzieło sztuki. Co prawda ceny są dość wysokie (za 4 czekoladki zapłaciliśmy tutaj 10 euro), ale można napawać się widokiem dosłownie wszystkich typowych hiszpańskich produktów w pięknej oprawie.
Pogoda
Pogoda w Barcelonie nawet w lutym może być bardzo przyjemna, sięgając kilkunastu stopni w cieniu. Może nie na tyle żeby opalać się w bikini, ale na pewno żeby powygrzewać się na słońcu pijąc drinka w barze przy plaży. Co prawda dwa dni mieliśmy chłodniejsze (ok. 6-7 stopni), ale biorąc pod uwagę hotel, w jakim spaliśmy, nawet zwykła kąpiel w wannie była super pomysłem na spędzenie chłodniejszego popołudnia. Kluczowy jest tutaj wiatr – im spokojniejszy, tym w mieście jest cieplej. Klimat Barcelony ma to do siebie, że często występują tutaj zimne, śródziemnomorskie podmuchy.
Architektura – magiczne miasto Gaudiego
Barcelona to zdecydowanie miasto do spacerowania, ewentualnie do wycieczki rowerowej, bo szkoda tracić każdą pojedynczą uliczkę, której nie zobaczymy, jadąc chociażby metrem. Przykuwająca wzrok architektura to oczywiście głównie budynki Gaudiego – Sagrada Familia, Casa Mila czy Casa Battlo, a także przepiękny park Guell. Warto zobaczyć wszystko choćby z zewnątrz, bo jest co podziwiać.
Kolejne miejsca, które warto odwiedzić to parki. Mój ulubiony to Park de la Ciutadella a w nim skusiliśmy się na romantyczne łódki. Zawsze wydawało mi się to bardzo oklepane, ale to naprawdę duża przyjemność a koszt również niewielki, bo 6 euro za pół godziny wiosłowania. Sceneria szczególnie do tego zachęca, bo w stawie pływa mnóstwo mew i kaczek, które tworzą niepowtarzalny klimat.
Zarówno w dzień jak i w nocy obowiązkowy jest spacer po dzielnicy gotyckiej Barri Gotic. Piękne uliczki, kościoły i oczywiście masa knajpek i barów. Zaskakuje też liczba maleńkich sklepików ze starociami, w których na ogół znajdziemy mnóstwo klientów.
Nocne życie Barcelony
Barcelona tętni życiem przez cały rok, w dzień i w nocy. Oczywiście kiedy jest ciepło, ludzie bawią się głównie na ulicach, ale oferta klubowa jest również szeroka. To miasto nie śpi. Ja chciałabym polecić Wam jeden bar, który jest absolutnie świetnym, oryginalnym miejscem mianowicie Chupitos. Możecie tam zamówić ponad 600 różnych shotów w niesamowitej oprawie. Każdy shot to inna historia, każdy pity po raz pierwszy – zaskakuje. Płonące stoły, masa rekwizytów, niecodzienne pomysły, a nazwy czy sposób spożycia (często kontrowersyjny)… To nie jest zwykły bar i na pewno przeżycia będą niezapomniane. My byliśmy w Espit Chupitos na Carrer d’Aribau, 77, który nie jest jakoś szczególnie duży, ale też nie panował tutaj ścisk i tłok.
***
Barcelona to miasto, które uwielbiam. Mogłam po raz kolejny wtopić się w klimat tego miejsca i rozkoszować jego smakami, urokiem i słońcem. Przeżyłam w tym roku cudowne urodziny, dziękuję Tomuś <3