Z badaniami jest jak ze statystyką – wnioski i wyniki są mocno uzależnione od tego, kto jest odpowiedzialny za realizację. Żarty o amerykańskich i rosyjskich uczonych nie wzięły się znikąd – podobnie zresztą jak antynoble przyznawane za zwariowane i właściwie bezużyteczne dla świata prace badawcze.
Jak wszędzie jednak znajdziemy mnóstwo praktycznych i przydatnych wniosków, które mogą nam pomóc nieco lepiej zrozumieć zachowanie nasze oraz otaczających nas ludzi. Zebrałem kilka, które szczególnie mocno mnie zaciekawiły, a może nawet trochę zaskoczyły.
1. Zielony wyzwala kreatywność
Siedzenie przez osiem godzin w zamkniętym biurze i wpatrywanie się w monitor na pewno nie pomaga naszemu umysłowi wspinać się na wyżyny kreatywności. Okazuje się, że problem ten można w bardzo prosty sposób rozwiązać. Badacze z Uniwersytetu Rochester ustalili, że najmniejsza obecność takich kolorów, jak zieleń i czerwień w naszym otoczeniu może wpływać na pracę mózgu. Czerwony na ogół kojarzymy z niebezpieczeństwem, błędem, zatrzymywaniem się. Zielony natomiast zwyczajowo nawiązuje do czegoś pozytywnego i relaksu. W eksperymencie dano uczestnikom do rozwiązania kilka zadań na kreatywność, a numery stron wypisywano zielonym lub czerwonym długopisem. Ci, którzy widzieli ten drugi kolor, rozwiązywali średnio aż trzy razy mniej zadań niż „zieloni”.
Jak to wykorzystać na swoją korzyść? Najlepiej postawić na biurko roślinkę. Nieustanny kontakt z naturą działa na nas kojąca i tego akurat nie oszukamy tapetą w komputerze czy zdjęciem z wakacji. Roślina jest niezastąpiona. Przykłady? Więźniowie, których okna celi mają widok na lasy i pola, chorują rzadziej niż inni. Dzielnice w miastach, gdzie jest więcej parków i skwerów charakteryzują się niższym odsetkiem przestępczości o nawet 48 proc. Richard Wiseman w swojej książce „59 sekund. Pomyśl chwilę, zmień wiele” pisze:
Ośmiomiesięczne badania nad kreatywnością w miejscu pracy, prowadzone przez Roberta Ulricha z Uniwersytetu Texas A&M, wykazały, że umieszczenie w biurze roślin doniczkowych i kwiatów skutkuje piętnastoprocentowym wzrostem liczby pomysłów u mężczyzn i zwiększeniem elastyczności rozwiązań proponowanych przez kobiety. Podczas innych eksperymentów naukowcy odkryli, że dzieci wymyślają sobie znacznie bardziej twórcze zajęcia, gdy bawią się na terenach zielonych, niż wtedy, gdy bawią się na gołych boiskach.
2. Lusterko w kuchni czyni cuda, ale na siłowni lepiej go unikać
To dość kontrowersyjna teza, ale okazuje się, że lusterko czyni cuda, jeśli chodzi o odchudzanie lub unikanie niezdrowej żywności. Badacze z Uniwersytetu Stanowego w Iowa sprawdzili jaki wpływ na ludzi ma lustro w supermarkecie. Klientom sklepu proponowano dwa rodzaje margaryny do wypróbowania: odtłuszczoną oraz pełnotłustą. Obecność lustra, w którym widzieli oni swoje odbicie aż o 30 proc. zmniejszyła popyt na tę drugą.
Inne badanie pokazuje, że trenowanie na siłowni przed lustrem może znacząco zmniejszyć nasze możliwości. Badacze poprosili osoby pedałujące na rowerze treningowym przy lustrze i przy ścianie o ocenę swojego stanu wyczerpania po identycznym wysiłku – ci pierwsi czuli się zdecydowanie gorzej. Uczeni wysunęli na tej podstawie wnioski, że oglądanie swojego odbicia na siłowni może skłaniać do skupiania się na niedoskonałościach figury i demotywować.
3. Proś, myl się i dawaj
To w sumie trzy różne kwestie, ale sprowadzają się do jednego – skutecznej perswazji. Zacznijmy od proszenia.
Badacze nazywają to efektem Franklina, bazując na tezie postawionej przez amerykańskiego, osiemnastowiecznego myśliciela i polityka Benjamina Franklina:
Ten, kto raz wyświadczy wam uprzejmość, będzie bardziej chętny, by znowu wam pomóc, niż ten, któremu sami pomogliście.
Jego słowa potwierdził kilkadziesiąt lat później rosyjski powieściopisarz Lew Tołstoj, który tłumaczył:
Nie kochamy ludzi za to, co dla nas zrobili, ale za to, co sami zrobiliśmy dla nich.
Naukowcy potwierdzali to w dość nietypowy sposób, bo w ich eksperymencie uczestnicy wygrywali pewną sumę pieniędzy. Cała zabawa zaczynała się po wyjściu z laboratorium, bo wtedy doganiał ich jeden z pracowników i prosił, czy nie mogliby zwrócić wygranej. W połowie przypadków tłumaczył, że wykorzystał własne fundusze na potrzeby badania i wydał prawie wszystko, co miał. Drugiej połowie mówił, że to wydział finansował eksperyment, a uczelniane środki są na wyczerpaniu. Wkrótce potem zapytano osoby o ocenę naukowca. Okazało się, że ci, którzy pomogli mu w sprawie prywatnej, uznali go za bardziej sympatycznego niż ci, którzy wsparli uczelnię w potrzebie.
Co jednak z myleniem się? Tutaj przeprowadzono wiele eksperymentów dowodzących, ze ludzie bardziej lubią tych, którzy popełniają drobne błędy. W jednym dwie stażystki prezentowały, jak zrobić sok owocowy za pomocą nowego miksera. Pierwsza była doskonała – nie popełniła żadnego błędu i perfekcyjnie przeprowadziła prezentację. Druga w trakcie pokazu nie domknęła pokrywki i część soku wylądowała na jej ubraniu. Obie otrzymały brawa – jedna uznania, druga pocieszenia. Po eksperymencie jednak, choć uczestnicy uznali pierwszy pokaz za bardziej przekonujący i profesjonalny, przyznali też, że to drugą stażystkę obdarzyli większą sympatią. Nie jest to może idealny eksperyment, bo stażystki nie były identyczne, ale częściowo wpisuje się w postawioną tezę.
A skoro mowa o błędach – często okazuje się, że te przeżywamy o wiele mocniej niż otoczenie, które często ledwo je zauważa. Tutaj badacze są zgodni, że zamiast przepraszać, kajać się i wyolbrzymiać problem, lepiej po prostu przeprosić i zachowywać się normalnie. Znacznie lepiej na tym wyjdziemy.
Ostatnia rzecz dotyczy dawania. Okazuje się, że ma ono niesamowity wpływ na nasze samopoczucie. Jeżeli by zapytać każdego z Was, czy więcej szczęścia dałoby Wam wydanie dużej kwoty pieniędzy na własne cele czy na potrzeby innych ludzi, na pewno wybierzecie pierwszy wariant. A tymczasem nauka dowodzi, że niewielkie gesty, podarki i przysługi potrafią wprawiać nas w dobry nastrój na bardzo długi czas. Parę złotych na czekoladę, kwiatka czy inny drobiazg może okazać się jedną z najlepszych życiowych inwestycji.
4. Odreagowywanie stresu przez wyładowanie agresji nie pomaga
Istnieje przekonanie, że negatywne uczucia z całego dnia warto wyładować, bijąc pięściami w poduszkę, krzycząc lub w jeszcze inny sposób wyładowując agresję. Naukowcy sprawdzili to, aranżując sytuację, w której sześciuset studentów było złych, poirytowanych i sfrustrowanych. Część z nich otrzymała rękawice bokserskie i mogła wyładować się na worku treningowym, a część przez dwie minuty miała posiedzieć w cichym pomieszczeniu. Okazało się, że ci pierwsi byli potem znacznie bardziej agresywni i skłonni do wymierzania kar. Worek treningowy zatem jedynie spotęgował uczucie gniewu.
Co zamiast tego? Uczeni wysuwają kilka propozycji. Na Uniwersytecie Kalifornijskim wykazano, że stres i gniew mocno osłabia słuchanie muzyki klasycznej. Co ciekawe, słuchanie jazzu i popu miało takie same efekty, jak siedzenie w ciszy. W Virginia Institute for Psychiatric and Behavioral Genetics dość jednoznacznie wykazano natomiast (co nie będzie pewnie dla nikogo zaskoczeniem), że o wiele łatwiej się odstresować, zrelaksować i poprawić pamięć (!) spędzając przynajmniej pół godziny na dworze, gdy jest ładna pogoda.
5. Ludzie, którzy kłamią, nie wyglądają wcale na zestresowanych
Utarło się, że ludzie podczas kłamania są zdenerwowani, zestresowani, pocą im się dłonie itp. A tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Mózg w trakcie kłamania jest tak zajęty tą czynnością, że zapominamy o naturalnych odruchach czy mimice twarzy, która by towarzyszyła podczas mówienia prawdy. Kłamca jest zatem bardziej powściągliwy, ogranicza gestykulację i nadmierną aktywność.
Jak to wykorzystać na swoją korzyść? Najpierw wystarczy zapytać o kilka rzeczy, co do których będziemy mieli pewność, że uzyskamy prawdziwą odpowiedź, a dopiero potem przejść do sedna i uważnie obserwować naszego rozmówcę, szukając zmian w zachowaniu. Oczywiście nic nie jest nigdy pewne, więc jakiekolwiek objawy powinny być raczej sygnałem, że coś jest na rzeczy, a nie jednoznacznie stwierdzać nieprawdziwość podawanych informacji.
Naukowcy wykazali też, że zdecydowanie mniej kłamiemy… pisząc. Jedno z badań wykazało, że ludzie kłamią w 14 procentach
wiadomości mejlowych, 21 procentach SMS-ów, 27 procentach rozmów bezpośrednich i 37 procentach rozmów telefonicznych. Spekuluje się, że nie lubimy kłamać we wiadomościach e-mail, bo są one rejestrowane, więc zmyślenia przesłane tą drogą mogą zostać kiedyś przywołane i świadczyć przeciwko nam.