Większość ludzi po przebudzeniu działa na oślep. Wstajemy zaspani, najczęściej po kilku drzemkach, żeby w pośpiechu się ubrać, wypić szybką kawę (albo nawet i nie), a potem wystrzelić z domu do pracy – im szybciej tym lepiej. W autobusie obowiązkowo szybki przegląd newsów i Facebooka. I jesteśmy gotowi na wyzwania kolejnego dnia… albo nam się tylko tak wydaje.
Poranki są szczególne. Nie bez powodu ogromna część ludzi sukcesu właśnie tutaj szuka czasu dla siebie. Pierwsze godziny po przebudzeniu to czysty umysł, duży potencjał twórczy oraz podniesiona kreatywność. Marnowanie tego czasu na Facebooka na pewno nie wychodzi nikomu na dobre. Zaczynamy bowiem przez to nasz dzień w sposób reaktywny, a więc reagujemy na to, co się dzieje, co do nas dociera. Bombardujemy się od rana dawkami informacji, których przecież nam przez nadchodzące godziny nie zabraknie. Co zatem robić zamiast tego?
1. Pościel łóżko
To prosty trik psychologiczny, który ma kilka zaskakujących zalet. Pierwszą jest to, że na pewno już do takiego łóżka nie wrócimy. A każdy, kto przechodzi obok zwiniętej w kłębek kołderki marzy na pewno o tym, żeby zawinąć się w kłębek obok niej – szczególnie rano. Kolejna korzyść to po prostu zrobienie czego od początku do końca. Wydaje się trywialne, ale zaścielone łóżko daje poczucie prawidłowego rozpoczęcia dnia. Mało tego, taki mały kroczek wzmacnia w nas poczucie, że małe rzeczy w życiu mają znaczenie, a do wielkich prowadzą maleńkie kroczki – takie jak ten.
Co więcej, ścielenie łóżka może stać się częścią większego nawyku. Jeżeli w oparciu o niej zbudujemy inne rutynowe czynności naszego poranka, łatwiej będzie nam stworzyć pewien codzienny rytuał. Nasz mózg po jakimś czasie zacznie to sam kojarzyć: pościelenie łóżka oznacza poranne ćwiczenia, a te oznaczają medytację, która prowadzi do śniadania, które to znów przybliża nas do rozpisania planów na cały dzień w kalendarzu. Proste.
Pościelone łóżko sprawia też po prostu, że nasza sypialnia (w której przecież spędzamy jedną trzecią życia) wygląda lepiej. Budzi bardziej pozytywne skojarzenia – z ładem i porządkiem. Taki widok korzystnie wpływa na nasze samopoczucie i pokazuje, że dbamy o nasz dom. A to może też obniżać poziom stresu i poprawiać samopoczucie.
2. Weź zimny prysznic
Niektórym wyda się to pewnie szaleństwem przeplatającym się z torturami i masochizmem. W praktyce jednak trudno wskazać skuteczniejszy sposób na przebudzenie się. Na równi z zimnymi prysznicami postawiłbym chyba tylko wiadomość o tym, że nasz samolot , którym mieliśmy lecieć na upragniony urlop, startuje za 15 minut, a prawie wszyscy pasażerowie są już na pokładzie – wszyscy oprócz nas.
Udowodniono naukowo, że zimne prysznice mają sporo zalet. Pobudzają mięśnie do działania, aktywują nasz metabolizm, poprawiają odporność i krążenie, a także bardzo korzystnie wpływają na skórę i włosy (serio, zimna woda zapobiega utracie naszego naturalnego nawilżenia skóry!). Taki prysznic obniża również poziom kwasu moczowego i podnosi poziom glutationu we krwi – w rezultacie spada natężenie stresu. Mężczyźni powinni docenić fakt, że zimne prysznice podnoszą poziom testosteronu, a także nie wpływają negatywnie na liczbę plemników, jak robią to gorące kąpiele.
Istnieją nawet badania, które mówią, że dzięki zimnym prysznicom można schudnąć! Obniżenie temperatury ciała sprawia, że organizm aktywuje brązowy tłuszcz, który jest wykorzystywany do generowania ciepła. Tym samym nasz organizm już od samego rana zaczyna spalać kalorie i pracować na wysokich obrotach. Według niektórych źródeł poziom brązowego tłuszczu dzięki zimnym prysznicom może wzrosnąć nawet 15-krotnie. Nawet jeżeli to tylko optymistyczne założenia naukowców – warto spróbować.
3. Bądź przygotowany
To właściwie porada na dzień wcześniej niż sam poranek, ale znacząco wpływa na jakość naszego dnia po przebudzeniu. Chodzi o najzwyklejsze w świecie wyjęcie z szafy ubrań, w które się danego dnia ubierzemy, przygotowanie rzeczy na śniadanie czy po prostu wyniesienie budzika z sypialni.
Dwa pierwsze są proste. Dzięki temu zaoszczędzimy cenne minuty po przebudzeniu. Nie eksploatujemy też naszej silnej woli, która każdego dnia jest zasobem skończonym – lepiej ją wykorzystać na decyzje, od których zależy znacznie więcej. Ponadto przygotowane ubrania i np. stojąca w przedpokoju spakowana torba na siłownie działają na nas w sposób motywujący.
Wyniesienie budzika z sypialni to zapobieganie włączaniu drzemek. Pewnie większość nie zdaje sobie sprawy, ale mogą one być szkodliwe dla naszego organizmu. Z jednej strony pielęgnujemy złe nawyki. Z drugiej, po każdej drzemce zapadamy w płytki sen, żeby po upływie 10-15 minut znowu się obudzić. Myślicie, że w ten sposób odpoczywacie? Nic z tych rzeczy. Nie dość, że organizm otrzymuje fałszywe sygnały, to nasz system ulega rozregulowaniu, bo każdego dnia budzimy się o innej godzinie (i tym samym przychodzi nam to trudniej).
Budzik na końcu pokoju (lub nawet w drugim pomieszczeniu) to prosty sposób na to, żeby wstać raz, a dobrze.
4. Pij wodę
Wodę, a nie kawę czy herbatę. Okazuje się, że mała czarna tuż po przebudzeniu to nie najbardziej efektywny sposób, żeby stanąć na nogi. Nasz organizm z rana jest odwodniony, choć z pewnością tego nie odczuwamy fizycznie. Warto zatem zadbać o niego, pijąc szklankę czystej wody. Dobrym rozwiązaniem może być też odrobina cytryny, która również dobrze wpływa na poranne przyśpieszanie metabolizmu.
Dlaczego nie kawa? Nasz organizm tuż po przebudzeniu dysponuje naturalnymi mechanizmami, które mają nas pobudzać. Odbywa się to poprzez zwiększoną intensywność wytwarzania kortyzolu. W dużym uproszczeniu mówi się o nim, że jest hormonem stresu. W praktyce jednak, to hormon steroidowy, który odpowiada za szeroki zakres procesów zachodzących w organizmie, w tym reakcje odpornościowe, regulację metabolizmu i działanie przeciwzapalne. W ciągu 30 minut po przebudzeniu jego poziom w naszym organizmie jest wyższy o nawet 50 proc. Budzimy się samodzielnie.
Kryzys przychodzi dopiero 1-2 godziny później, gdy poziom kortyzolu spada. I to dokładnie wtedy jest idealny moment, żeby zaserwować sobie dawkę kofeiny.
5. Zrób coś dla siebie
To tak naprawdę niekończąca się lista pomysłów. Chcę pod jej przykrywką przemycić kilka innych czynności, które wykonywane o poranku, mogą dobrze wpływać na cały nasz dzień.
Weźmy chociażby medytację (lub ćwiczenia oddechowe, jeżeli słowo „medytacja” kojarzy nam się infantylnie). Siadając wygodnie i skupiając się na swoim oddechu przez kilka minut możemy sprawnie wprowadzić się w stan koncentracji, spokoju i rozluźnienia. Oczywiście istnieje ryzyko, że zwyczajnie uśniemy, więc warto nie robić tego jeszcze w łóżku.
Inny sposób to pisanie dziennika. Rano, z czystym umysłem, o wiele łatwiej jest zbierać myśli i pisać o tym, co dzieje się w naszej głowie. To zatem doskonały pomysł, aby przelać uczucia na papier, zapisać pomysły (lub sny – bo czemu nie?) lub dać ponieść się refleksjom. Kto wie, do jakich wniosków nas to doprowadzi?
Niezłym pomysłem są też ćwiczenia. Dla mnie to rewelacyjna metoda, żeby po prostu poczuć się lepiej i wytworzyć energię na cały dzień. Endorfiny towarzyszące wysiłkowi fizycznemu powinny skutecznie poprawić nasz nastrój, a przecież to tylko jedna z wielu korzyści dla naszego organizmu wynikających z ćwiczenia/trenowania o poranku.
Pod piątym punktem możemy umieścić o wiele, wiele więcej, jak czytanie książek, spacer z psem, rozciąganie, planowanie dnia itp. Ważne, żeby nie rzucać się od raza na głęboką wodę. Jeżeli z dnia na dzień postanowimy, że jutrzejszy poranek będzie wypełniony po brzegi tymi wszystkimi czynnościami, dość szybko się zniechęcimy. Spróbujmy wprowadzać zmiany powoli – jedną na raz.