Nie raz słyszałam opinię, i sama tak kiedyś myślałam, że stan zakochania jest charakterystyczny tylko dla początku związku – do roku, dwóch. Potem mija, bo fajerwerki nie trwają wiecznie, za to pojawia się rutyna i jest to normalne. Teraz uważam, że się myliłam.
Myślę, że aby stwierdzić, że zakochanie przemija, musiałoby ono zależeć od jakiegoś zewnętrznego czynnika, na który nie mamy wpływu, a tak naprawdę uważam, że zależy od nas. Pomijając całą chemię, esencja tkwi w intencjach i tego coraz częściej sama doświadczam.
Czy tak samo zachowujemy się w tak zwanej fazie zakochania, jak powiedzmy rok czy dwa później? Często nie.
Na początku związku skupiajmy się na rzeczach pozytywnych, na tym co daje nam radość, robimy sobie niespodzianki, zostawiamy miłe karteczki na dzień dobry, całą energię przeznaczamy na pozytywy. Mamy masę pozytywnej energii, którą kierunkujemy na to, żeby sprawić komuś i sobie radość, żeby ktoś nas pokochał, żeby pokazać komuś, że nam na nim zależy, żeby chciał z nami być.
Chcemy ładnie wyglądać, dbamy o siebie, chodzimy na siłownię, do kosmetyczki, kupujemy sobie ładne ciuchy, uśmiechamy się mimowolnie za każdym razem kiedy widzimy tę drugą osobę, a inni mówią nam, że kwitniemy w oczach. Chcemy, by drugiej osobie było jak najlepiej, ale dbamy też bardziej o siebie. Co się dzieje, że robi się z tego tylko stan przejściowy? Kto powiedział, że to ma być tylko stan przejściowy?
Związek to nie tylko kwiatki
Powiesz, że przecież nie zawsze jest kolorowo, że w związkach z czasem pojawiają się problemy, różnice zdań, że nie zawsze może być cukierkowo. Oczywiście, związek to nie tylko te niespodzianki, kwiatki, romantyczne kolacje i spontaniczne wypady, ale czy to znaczy, że one mają z czasem zniknąć?
Na początku czarujemy się, budujemy związek pozytywnymi, pięknymi emocjami, dzielimy się głównie swoją pozytywną stroną i z takiej chcemy żeby ktoś nas widział. W miarę rosnącego zaangażowania, zaczyna się powoli głębsze poznawanie siebie. Na tym etapie faktycznie kwiatki to nie wszystko, to co zaczyna być ważne to fakt, co jest w związku fundamentem.
Solidne fundamenty, na których można budować fajną i dojrzałą relację to zaufanie, zrozumienie, szacunek, czy poczucie bezpieczeństwa. Ale to nie jest kwestia decyzji, to kwestia codziennej pracy nad sobą i nad związkiem. To szczere rozmowy o tym co nas boli, o sobie, o swoich oczekiwaniach, marzeniach. To nie obrażanie się, a mierzenie się ze swoimi emocjami, mierzenie się ze swoimi lękami.
Ale czy to znaczy, że to co robiliśmy w pierwszej fazie ma zniknąć? Wręcz przeciwnie! Zakochanie może trwać i rozkwitać jeszcze bardziej na zbudowanym solidnym fundamencie. To trochę jak piramida Maslova – bez spełnienia podstawowych potrzeb, nie umiemy spełniać tych wyższych. Tak jest też w relacji – jeśli nie ma bezpieczeństwa, zaufania i szacunku, nie pomogą żadne kwiatki, pierścionki, czy obietnice. Może na chwilę, ale naprawdę na krótką.
Czy więc związek to nie ciągłe staranie się o siebie?
Nic nie jest nam dane raz na zawsze. Tak jak praca – starałaś się o nią, dostałaś ją, ale przecież nie usiądziesz nagle i nie przestaniesz pracować, bo już ja masz i przecież Cię z niej nie wyrzucą.
Tak samo w związku – skoro przeznaczyłaś tyle energii na to żeby ktoś się w Tobie zakochał, na to żeby komuś było z Tobą dobrze, to czy uważasz, że jeśli teraz przestaniesz się starać, to zakochanie nie minie? Minie, ale nie dlatego, że tak po prostu jest. Minie dlatego, że ludzie osiedli na laurach i wzięli coś za pewnik.
Sztuką jest żeby ludzie zakochiwali się w sobie codziennie od nowa, żeby codziennie budzili się i myśleli jakie mają szczęście, że budzą się właśnie obok tej, a nie innej osoby. Żeby chcieli robić wszystko żeby z tą osobą budować szczęśliwy, dojrzały związek, mimo iż czasem są trudniejsze chwile. Miłość to czułość, ciepło i troska cokolwiek się nie stanie, nawet jeśli ktoś zajdzie nam za skórę, bo przecież go kochamy i zawsze chcemy dla niego dobrze. To nie znaczy jednak, że wszystko musimy tolerować. Ale jeśli kochamy, najpierw będziemy chcieli łączyć, rozmawiać, a nie dzielić, czy walczyć.
Znam pary, które po kilkunastu a nawet kilkudziesięciu latach razem patrzą na siebie jak na ósmy cud świata, z ogromną miłością i spokojem. I wiem, że taki właśnie związek chcę budować. Jednak tutaj, jak we wszystkim, podstawą utrzymania takiego stanu jest pokochanie siebie. Tak, aby być w stanie dawać bezwarunkową miłość drugiej osobie i nie czuć złości, czy chęci odegrania się, kiedy nie spełnia naszych oczekiwań. To nie zawsze jest łatwe, bo ego, schematy, czy umysł czasem próbują się przekrzykiwać. Wysłuchaj je więc, ale dbaj o to, żeby mieć otwarte serce.
Zakochanie jest po to żeby się sobą zauroczyć, miłość po to żeby stworzyć dojrzały związek. Zakochanie dołożone do miłości sprawia, że związek staje się szczęśliwy.
Prawdziwa miłość (jak i osoby które łączy) jest spokojna, jest pewna, co nie znaczy, że nie może być dzika i namiętna ?