Lubimy być zmotywowani. To ten stan, kiedy czujemy, że możemy wszystko. Chce się nam rzucić w wir pracy, odhaczać zadanie za zadaniem. Czujemy wtedy, że to wszystko ma sens i przyniesie sukcesy, które jeszcze bardziej podsycą naszą motywację. Liczymy, że tan stan będzie trwał jak najdłużej. Aż w końcu… Pufff! Motywacja odchodzi.
Znacie ten stan, kiedy czekacie na inspirację, a ta nie nadchodzi? To te dni, kiedy absolutnie nic nam się nie chce. Snujemy się po biurze (albo mieszkaniu, jeżeli pracujemy zdalnie) i jęczymy, jak to bardzo by się nam chciało chcieć. Czekamy na motywację.
Motywacja, czyli powody do działania
Słownik języka polskiego tłumaczy motywację jako „zbiór czynników skłaniających do działania”, albo „to, co powoduje podjęcie jakichś działań lub decyzji”. Widać tutaj pewien nacisk na szukanie motywacji na zewnątrz, poza sobą. Dla jednych będzie to film na YouTube z motywującym przemówieniem jakiegoś speca od samorozwoju, dla innych nakręcający do działania cytat albo artykuł. Motywować mogą nas słowa najbliższych (albo tych dalszych), ale też myśli – jeżeli martwimy się przyszłością, może to nas zmotywować do podjęcia jakichkolwiek działań (choć tutaj psychologowie są podzieleni – ponoć zbyt dużo zmartwień i negatywnych informacji działa wręcz odwrotnie i skutkuje biernością oraz oporem).
Problem polega na tym, że większość tych czynników jest raczej niezależna od nas. Jasne, możemy szukać odpowiedniego filmiku na YouTube, ale nie wiemy, czy występujący tam mówca uderzy w nasze czułe punkty na tyle skutecznie, by nas zmotywować. Nie możemy też powiedzieć rodzinie czy znajomym, żeby mówili do nas tylko i wyłącznie w określony sposób, żeby nas motywować. Zresztą, idąc tym tropem oddajemy władzę nad swoimi działaniami innym. Jeżeli nie będzie przypływu motywacji, będziemy ciepłą, leniwą kluchą na kanapie.
Motywacja to mit
W książce „Mit motywacji” Jeff Haden zwraca uwagę, że to nie motywacja rodzi działanie, a wręcz przeciwnie – akcja wywołuje motywację:
Jeśli będziesz czekać na nagły przypływ inspiracji, to w ogóle nie zaczniesz, a nawet gdy uda ci się przez chwilę płynąć na tej początkowej fali radości, nie będziesz w stanie się na niej utrzymać, ponieważ takie uczucie nigdy nie trwa długo. To samo dotyczy szukania drogi na skróty. Nie ma skrótów do sukcesu.
Trwała motywacja bierze się z robienia rzeczy. Nie musimy być w tych „rzeczach” wybitni i odnosić same sukcesy (choć na pewno nie zaszkodzi, nasza motywacja tylko na tym zyska). Wystarczy, że będziemy robić. I tutaj docieramy do cech i umiejętności znacznie ważniejszych niż motywacja: wytrwałości, uporu, zdolności do zaczynania. Jak już je opanujemy, nagle okaże się, że ta cała motywacja nie jest jakimś magicznym przypływem wywoływanym przez zewnętrzne bodźce, a znajduje się po prostu w nas samych. I co ważniejsze – mamy zaskakująco dużo do powiedzenia w kwestii jej wywoływania. Wystarczy nauczyć się zaczynać działanie i nie przestawać. Jak pisał Ryan Holiday w „Przeszkoda czy wyzwanie? Stoicka sztuka przekuwania problemów w sukcesy”:
Geniusz często jest wytrwałością w przebraniu.
Zrezygnowanie z motywacji daje większą kontrolę
Nie twierdzę, że to rozwiąże wszystkie Twoje problemy. Oparcie jednak swoich aktywności na czymś innym niż motywacja daje nam znacznie większą kontrolę nad tym jak się będziemy czuli. I nie, nie oznacza to, że nie napotkamy problemów, które sprawią, że nam się totalnie odechce wszystkiego. Będą wyboje, błędy, porażki. Jeśli jednak będziesz wytrwały i z uporem nauczysz się za każdym razem zaczynać, w końcu pojawią się też i efekty.
Nie jest to proste, bo to trochę jak walka z samym sobą – przełamywanie swojego oporu przed działaniem. Za każdym razem jest ciężko, ale z czasem jakby ten opór jest trochę mniejszy. Jakby zastępował go nawyk przebijania się przez tę twardą skorupę „niechcenia”. A to już naprawdę niezły punkt wyjścia. Jak słusznie zauważa Haden:
Większość ludzi czeka na pomysł. Większość ludzi myśli, że kreatywność to coś, co się zdarza. Spodziewają się, że boska muza wskaże im kiedyś nową drogę, metodę albo koncepcję. I czekają, czekają, czekają.
Stwierdzenie, że działanie i ciężka praca są rozwiązaniem wszystkich Twoich problemów to oczywiście bzdura. Każdego dnia wpływa na nas tak wiele czynników, z którymi nic nie możemy zrobić. Warto jednak już teraz oddzielić rzeczy, na które nie mamy wpływu i te, które znajdują się pod naszą kontrolą. Zaakceptowanie swojej sytuacji, jakkolwiek beznadziejna by ona nie była, i skupienie się na tych ostatnich to często najlepsze, co możemy zrobić dla samych siebie. A już na pewno lepsze niż użalanie się nad sobą i czekanie na motywację.